TULI-PAN-PANIĄ

Tegoroczna majówka przywitała nas deszczem i wiatrem. Na kompletnie swoich zasadach. Nie licząc się z tym co planowaliśmy i czego od niej oczekiwaliśmy. Trochę się już do tego przyzwyczaiłam. Właściwie to od marca nie mogę niczego zaplanować w ogrodzie. Jak mam czas, to nie ma pogody. Jak jest piękny dzień to oglądam go przez okno z pracy.
Bardzo ta wiosna ogrodowo pogmatwana. Nie uporządkowałam krzewów i bylin w marcu. Biegiem sprzątałam ogród w kwietniu, a w majówkę, kiedy miałam sprawić w ogrodzie ogólny „glamour” – deszcz leje bez ustanku. Najbardziej cieszą się chwasty, które zwyczajowo bawią się ze mną w ogrodzie w „kto tu rządzi”.
Cały kwiecień był bardzo chłodny, z dużym naciskiem na lodowate noce, często poniżej zera. Dawno nie było tak, żeby o tej porze krzewy i drzewa ciągle jeszcze miały pączki liściowe. Przyroda mocno doświadczona tym wiosennym spóźnieniem. Tak wiele magnolii ma podmarznięte, zbrązowiałe kwiaty. Nie lubię tej wiosenno-zimowej przepychanki.
A co lubię?
Lubię na przykład, kiedy w ciepłe dni, promienie słońca zapraszają do ogrodu na wiosenne, spektakle ze światłem w roli głównej.
Dzielę się z Wami moją ukochaną wiosenną sesją, w której tulipany miały grać główną rolę, ale słońce „skradło show”.
TULI-PAN-PANIĄ:



Kiedy patrzę na te kadry, to nawet w ciemny, zimny i deszczowy dzień jest mi bardzo słonecznie:



Mam nadzieję, że i Wam poprawiłam humor na wiosenny i radosny!