A KTO JUŻ NIE MOŻE, NIECH PĘDZI NAD MORZE…


Potrzebujecie relaksu i odprężenia ?
Czujecie zmęczenie latem? A może wakacjami? Może trzeba Wam przewentylowania części „Waszych układów”?
Tak, to też jest możliwe. Czuć zmęczenie po wakacjach. Ruszamy w nieznane, nie zawsze komfortowe, nie zawsze spełniające nasze oczekiwania. Przenosimy się z uporządkowanej, oswojonej codzienności w kompletnie nowe otoczenie.
Nie wszystkim daje to ukojenie…
Mam dla Was teraz radę: pędźcie pilnie nad morze !!!
Morze, plaża po sezonie i czyste powietrze to moi najlepsi terapeuci życia. Dni coraz krótsze, więc polecam Wam pilnie „iść w stronę słońca”!
Pamiętacie jak w zeszłym roku we wrześniu wszyscy się zachwycali cudownym, przedłużonym latem?
Było ciepło, było słonecznie, dookoła było zielono i kolorowo w ogrodach.
Tylko w prognozach pogody pojawiały się „pogróżki”. To już koniec lata, to już z pewnością ostatnie ciepłe dni, ostatni ciepły tydzień…
Straszyli non stop, a słoneczko robiło sobie co chciało,
czyli świeciło z całych sił.
Moje wrześniowe powietrze pachniało latem i obficie kwitnącymi w tamtym roku różami, lawendą i szałwią.
Ciekawe z czym Wam kojarzy się zapach tegorocznego,
i równie wyjątkowego lata? Była taka masa gorących i bardzo eterycznych dni.
U mnie w tym roku powtórka..róże, lawenda i szałwia.
Mało kto wierzył, że i październik, i listopad będą chciały z całych sił upodobnić się do września.
Z tak wielką ekscytacją czekam na tegoroczną jesień. Łapię słoneczne, letnie chwile, ale o jesieni już marzę i skrupulatnie ją planuję.
W zeszłym roku we wrześniu regenerowałam się po ważnej operacji, ale już w październiku zatęskniłam za morzem..
Marzyło mi się bardzo, żeby pomoczyć jeszcze stopy w Bałtyku. I tak się stało, i tak się udało.
W drugiej połowie miesiąca udało się zorganizować weekend w dniami, które ja nazywam „pełnią szczęścia”.
Nie ważne która godzina, nieważne dokąd chcemy dotrzeć …
Obieramy kierunek Białogóra i wędrujemy brzegiem plaży w kierunku Stilo tyle, ile tylko mamy sił w nogach.
Zawsze są to kilkugodzinne spacery. I tak też było tym razem.
Co było wyjątkowego?
Wyjątkowa była letnia aura tego dnia.
Ponad 20 stopni, nogi wędrowały zamoczone w słonej, ciepłej wodzie.
Ale morze to potężna dusza, nieustannie skarżąca się na jakąś wielką, nie dającą się utulić boleść, zamkniętą w nim po wsze czasy. Nigdy nie będziemy w stanie zgłębić tej nieskończonej tajemnicy, możemy tylko wędrować z uczuciem głębokiej czci i oczarowania po jej wąskim skraju. (…) morze zna tylko jeden głos, potężny, urzekający naszą duszę swą wspaniałą harmonią (…) morze zdaje się mieć w sobie coś z potęgi niebios.
Lucy Maud Montgomery, Wymarzony dom Ani
Czy też dla Was też takie długie, całodniowe, nadmorskie spacery są lekiem „na całe zło tego trudnego świata” i najwspanialszym ukojeniem zmysłów? Jestem ogromną optymistką ale i mnie czasem dopada trudniejszy czas.
I wtedy potrzebuję spacerów. Na nich najlepiej regeneruję siły i dopadające mnie zmęczenie pospiesznym, codziennym życiem.
Co bardzo pomaga jesienią, to prawie całkowita pustka na plażach. Posezonowe „wyludnienie” jest cudownym kontrastem do moich „tłocznych dni”, pędzących z prędkością światła.
Posezonowe „wyludnienie” jest też dla mnie wytchnieniem w Sopocie.
Tu się wychowywałam, tu dorastałam, tu również dziś jest mój drugi dom.
Sopot dla wszystkich mieszkańców jest jednocześnie domem,
ale zwykle myśli się o nim potocznie – letni kurort,
fajna miejscówka na wakacje, imprezę w weekend.
A dla mnie, dopiero kiedy kończy się letni, turystyczny czas, posezonowe miesiące oddają najlepiej piękno tego miejsca i całej zatoki gdańskiej. Uwielbiam się szwendać po magicznych uliczkach Sopotu i delektować się pięknem jego architektury. Są tu takie perełki, że aż dech zapiera.
.KOCHAM TU BYĆ.
Sopot dla wszystkich mieszkańców jest jednocześnie domem,
ale zwykle myśli się o nim potocznie – letni kurort,
fajna miejscówka na wakacje, imprezę w weekend.
A dla mnie, dopiero kiedy kończy się letni, turystyczny czas, posezonowe miesiące oddają najlepiej piękno tego miejsca i całej zatoki gdańskiej. Uwielbiam się szwendać po magicznych uliczkach Sopotu i delektować się pięknem jego architektury. Są tu takie perełki, że aż dech zapiera.
.KOCHAM TU BYĆ.
Również tej jesieni rozpoczynam wspaniały sopocki, blogowy projekt. Tworzę nową, interesującą miejscówkę w sieci.
Mam nadzieję, że będziecie ze mną również tam.
Bardzo doceniam uroki wybrzeża w jego najbardziej naturalnej i opustoszałej odsłonie. Plaża cicha, pusta, czysta, jasna i tak bezkreśnie długa…Bo dla mnie dopiero wtedy plaża jest najpiękniejsza. I dopiero w tej pustce można wszystko dostrzec, i można się tym ukoić. Odwiedziłam już tak wiele słynnych i mniej słynnych plaż na naszym globie. I wiecie co Wam powiem?
Dla mnie, bezdyskusyjnie nasza polska jest najpiękniejsza.
To już teraz wiecie, że kocham nasze wybrzeże najbardziej.
Właśnie za te długaśne, nieśpieszne spacery po drobnym
i czyściutkim piasku. Już rozmyślam o kolejnych tegorocznych, jesiennych spacerach.
i czyściutkim piasku. Już rozmyślam o kolejnych tegorocznych, jesiennych spacerach.
Kocham również te zimowe. W bardzo chłodne dni, dla wspaniałego marszu po plaży wystarczy tylko słońce. Zaplanujcie tej jesieni coś dla siebie. Koniecznie nad morzem.
„Słońce wschodzi na horyzoncie, słońce ogrzewa nasze twarze, słońce ogrzewa nasze plecy, słońce chyli się ku zachodowi. Tyle mógłby trwać nasz spacer…”